Sąd Okręgowy w Kaliszu uniewinnił kobietę, którą sąd pierwszej instancji skazał za zakopanie żywcem trzech szczeniaków. Organizacje broniące praw zwierząt są oburzone. Prokuratura rozważa złożenie kasacji do Sądu Najwyższego.
Mieszkaniec podkaliskiej miejscowości szantażował byłą partnerkę. Wysłał jej film grożąc, że zabije szczeniaki, jeśli nie odbierze od niego telefonu. Kobieta powiadomiła obrońców zwierząt, którzy razem z policjantami znaleźli na jego posesji dwa zabite zwierzęta.
- Zwierzęta powinny być izolowane od tej toksycznej substancji - mówią zgodnie weterynarze, zaalarmowani przez wolontariuszy. - To impregnat niegroźny dla zwierząt, a wolontariusze są konfliktowi - twierdzi kierownik schroniska Jacek Kołata.
- Jest niedobry nie tylko dla psa - mówią sąsiedzi o miejscowym radnym we wsi Borów pod Opatowkiem. - Żonę wyzywa od Binladenki. Za bardzo mu polityka uderza do głowy. Ciągle wychwala rządy PiS. Albo Trumpa - relacjonuje jedna kobiet.
Fundacja Mondo Cane powiadomiła prokuraturę, że w Niedźwiedziu pod wielkopolskim Ostrzeszowem mogło dochodzić do znęcania się nad zwierzętami. Schronisko zamknięto. Kilkadziesiąt psów oddano do adopcji i innych placówek.
Nieznany mężczyzna przywiózł skatowane psy do kaliskiego schroniska. Gdy o sprawie stało się głośno, odezwała się kobieta, która twierdziła, że to jej zwierzęta, które jej skradziono. Tajemniczą sprawą czterech szczeniaków ma się zająć policja.
Właściciele schroniska dla zwierząt w Niedźwiedziu pod Ostrzeszowem zamykają placówkę. Chcieli dwa razy więcej dotacji od samorządu. Wolontariusze szukają domów dla 54 psów, ale cieszą się, że miejsce zniknie.
- Kara grzywny za zakopanie żywcem szczeniaków czy kara więzienia w zawieszeniu za zagłodzenie psów są zbyt łagodne - uważa ostrowska prokuratura. Apelacje wpłynęły do Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Szef schroniska dla zwierząt kontra aktywiści. Oni twierdzą, że psy są przetrzymywane w fatalnych warunkach. On czuje się ofiarą hejtu
Złe warunki przetrzymywania psów i utrudnianie pracy wolontariuszom zarzucali miłośnicy zwierząt właścicielom schroniska pod Ostrzeszowem. Ci ogłosili, że zamykają schronisko, i grożą usypianiem niektórych psów.
Krowę biła młotkiem po głowie, starego psa podnosiła za uszy, w kury rzucała kamieniami. Obrońcy zwierząt ujawniają nowe fakty w sprawie 76-latki spod Kalisza, znęcającej się nad zwierzętami. Skierowali już doniesienie do prokuratury.
Starszego psa przytrzaskiwała furtką, biła kijem po żebrach, a młodszego dawała kogutom do dziobania. Trzeci pies nie żyje. Kaliscy aktywiści odebrali zwierzęta i szykują zawiadomienie do prokuratury przeciwko sadystce znęcajacej się nad zwierzętami.
Schronisko w Wysocku Wielkim ma nową kierowniczkę. Jej poprzedniczkę organizacje prozwierzęce oskarżały o uśpienie szczeniaków, ukrywanie informacji publicznych i nieprawidłowości finansowe. Broniły ją władze miasta.
Policja zatrzymała mężczyznę, który włożył dwa psy do worków i porzucił je w lesie. Za znęcanie się nad swoim psem ze szczególnym okrucieństwem odpowie też 87-latek
Biegające luzem po lesie psy bez kagańców płoszą spacerowiczów i zwierzęta. - Próbujemy dodzwonić się do straży, ale po godz. 16 to niemożliwe - skarżą się mieszkańcy Ostrowa Wlkp. wypoczywający w letnie weekendy w podmiejskim lasku Kozi Borek. Straż miejska obiecuje wysyłać tam patrole.
Władze Ostrowa Wlkp. rozpoczynają modernizację schroniska w Wysocku Wielkim. Powstanie duży, nowoczesny obiekt. Po interwencji organizacji ochrony zwierząt będzie tam kociarnia, której teraz tam nie ma, a w planach była niewielka.
Trzy szczeniaki zakopane żywcem pod ziemią znaleziono w miejscowości Zalesie w powiecie ostrowskim. Jeden nie przeżył. Pozostałe mają już domy i są pod opieką weterynarzy. Sprawą zajmuje się policja.
Na ostatniej sesji, radny Piotr Mroziński narzekał, że finanse na ochronę zwierząt w Kaliszu skurczyły się o 30 proc. w stosunku do ub. roku, a tymczasem brakuje środków na edukowanie społeczeństwa. - Wielu mieszkańców nie wie, że np. wolno żyjących kotów nie należy wyłapywać, tylko je dokarmiać - twierdzi radny.
Kilkanaście kotów i 10 psów uratowanych z Charkowa przywiózł do Kalisza wiceprezydent miasta Grzegorz Kulawinek we współpracy z niemiecką fundacją i ukraińskimi wolontariuszami. Zwierzęta pochodzą z prywatnych schronisk w nieustannie bombardowanym mieście.
Obrońcy zwierząt apelują, by nie wyrzucać starego, psującego się jedzenia na trawniki, gdzie mieszkańcy spacerują z psami. - Myślą, że w ten sposób nie marnują jedzenia i dokarmiają zwierzęta. Jednak faktycznie zagrażają ich zdrowiu i życiu - twierdzą miłośnicy zwierząt.
Mieszkańcy osiedla Asnyka w Kaliszu boją się o swoich czworonożnych przyjaciół. - Ktoś u nas ciągle rozrzuca zatrutą karmę - alarmują mieszkańcy. Miłośnicy zwierząt podejrzewają, że robią to osoby, które chcą pozbyć się kotów spod swoich balkonów.
Odór ropiejących ran wyczuwalny na kilka metrów, skołtuniona sierść, pchły i psy uwiązane na obrożach spętanych ze sznurowadeł i skrawków materiałów. Kiedy pracownicy schroniska w Radlinie w powiecie jarocińskim (Wielkopolska) przyjechali do gospodarstwa, przeżyli szok.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.