Bractwo Kurkowe chciało sprzedać ponad połowę swojego terenu deweloperowi. Ten planował postawić w parku trzy bloki. Pod topór miały iść ponad stuletnie drzewa. W ich obronie stanęli mieszkańcy Ostrowa Wlkp. i radni Koalicji Obywatelskiej.
Ostrowskie Bractwo Kurkowe chce sprzedać połowę swoich atrakcyjnych gruntów deweloperowi, który planuje postawić tam trzy bloki mieszkalne. Przeciwni są mieszkańcy, bo stracą park ze starymi drzewami. Ich protest wspierają radni i aktywiści miejscy.
Mieszkańcy stają w obronie starych drzew, w tym wiekowych dębów, które mają zostać wycięte podczas budowy dalszego ciągu Trasy Bursztynowej w Kaliszu. Twierdzą, że żyje na nich pachnica dębowa - gatunek chrząszcza pod ścisłą ochroną. Żądają wstrzymania prac.
- Kierowców hamują wysokie mandaty, a drzewa nie wyskakują na drogę - komentuje 34-letni Norbert, który jeździ regularnie trasami, gdzie zdarzają się śmiertelne wypadki.
Znikają drzewa rosnące przy deptaku prowadzącym z centrum miasta na tereny rekreacyjne. Marta: - Przecież ludzie chodzą na spacer po to, by mieć kontakt z zielenią, a nie z betonem!
Świerki, dęby, buki, lipy, brzozy, jesiony... Stanisław z Pleszewa pochyla się nad dorodną sosną. - To przecież zdrowe drzewo - dziwi się.
Nowe nasadzenia w miastach przyjmują się trudniej, trzeba przeznaczyć wiele lat i sporo pieniędzy na ich pielęgnację, a i tak nie ma pewności, że pożyją dłużej niż 20-30 lat. Przykład: Poznań, Kalisz. Tu nowe drzewa umierają lub atakują je choroby.
- Każde drzewo można ocalić i wykorzystać jako naturalny element inwestycji - mówi arborysta Leszek Kwiasowski. Inaczej twierdzą władze Kalisza i nie zamierzają zmieniać planów wycinki starych lip przy Sulisławickiej. Droga będzie poszerzona kosztem zieleni i uczniów szkoły, na terenie której drzewa rosną.
Przeciw wycince ponad 200 drzew protestują mieszkańcy ulicy Torowej i okolicznych ulic. Chcą, by ścieżka rowerowa była kręta, omijając drzewa, które sami posadzili wiele lat temu. Teraz mają one pójść pod topór z powodu budowy tzw. Północnej Ramy Komunikacyjnej Ostrowa.
Podczas modernizacji ulicy obok ostrowskiego urzędu miasta wycięto kilkadziesiąt orzechów włoskich. - Teraz jest tam patelnia - mówi radny Piotr Lepka i domaga się posadzenia nowych drzew. Urząd miasta obiecuje "wziąć pod uwagę jego propozycję".
Gorącą dyskusją między protestującymi a prezydentem Kalisza zakończyła się pikieta przeciwko wycince drzew przy miejskich inwestycjach. Uczestnicy manifestacji uważają, że urząd bezrefleksyjnie wycina zieleń. Krystian Kinastowski tłumaczył, że większość projektów przejął po poprzednikach.
Radni klubu Polska 2050 apelują do prezydenta Kalisza, by zmienił projekt przebudowy ul. Częstochowskiej i ocalił rosnące tam topole. - Oczekujemy działań dotyczących zielonej polityki, dla pokoleń, a nie kadencji. Teraz mamy pełne absurdów działania PR-owe - mówili w czasie spotkania z dziennikarzami.
Czarę goryczy przelała informacja o konieczności wycięcia topoli rosnących wzdłuż ul. Częstochowskiej. A to tylko jedno z nielicznych miejsc, w którym znika zieleń "kolidująca z inwestycją", jak tłumaczy urząd.
O planach wycinki przy remontowanej ul. Częstochowskiej w Kaliszu alarmuje aktywista miejski Maciej Błachowicz. - Miasto wciąż odmienia słowo zieleń przez wszystkie przypadki, jednak nie tylko tej zieleni szczególnie nie widać, ale jak widać, nadal tnie się drzewa. Czyżbyśmy szykowali sobie piekło na ziemi? - pyta
- Drzewa były w złym stanie. Prosili o to sami mieszkańcy - tłumaczą decyzję o wycięciu ośmiu dębów na kaliskim Tyńcu urzędnicy. - Dęby były piękne, było to siedlisko ptaków - mówi czytelniczka "Wyborczej", która zadzwoniła do nas z interwencją, kiedy zaczęło się usuwanie drzew.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.