Bractwo Kurkowe chciało sprzedać ponad połowę swojego terenu deweloperowi. Ten planował postawić w parku trzy bloki. Pod topór miały iść ponad stuletnie drzewa. W ich obronie stanęli mieszkańcy Ostrowa Wlkp. i radni Koalicji Obywatelskiej.
Ostrowskie Bractwo Kurkowe chce sprzedać połowę swoich atrakcyjnych gruntów deweloperowi, który planuje postawić tam trzy bloki mieszkalne. Przeciwni są mieszkańcy, bo stracą park ze starymi drzewami. Ich protest wspierają radni i aktywiści miejscy.
Jesień to czas, kiedy widujemy coraz mniej owadów. Część umiera, część szuka miejsca odpowiedniego do bezpiecznego przezimowania. Jednak od kilku lat w Polsce obserwowane jest dziwne zjawisko. Skupieniec lipowy czuje się u nas coraz lepiej
Mieszkańcy stają w obronie starych drzew, w tym wiekowych dębów, które mają zostać wycięte podczas budowy dalszego ciągu Trasy Bursztynowej w Kaliszu. Twierdzą, że żyje na nich pachnica dębowa - gatunek chrząszcza pod ścisłą ochroną. Żądają wstrzymania prac.
Część sadzonek zapewnił samorząd, ale można było przynieść także własne. - Często przychodzę tu na spacery, cieszę się, że będzie też zieleń. Muszę tylko zapamiętać, które drzewo jest moje, żeby doglądać, jak rośnie - mówi nam jedna z uczestniczek zorganizowanej w Kaliszu akcji.
Znikają drzewa rosnące przy deptaku prowadzącym z centrum miasta na tereny rekreacyjne. Marta: - Przecież ludzie chodzą na spacer po to, by mieć kontakt z zielenią, a nie z betonem!
Drzewo dostanie też imię, które wymyślił zwycięzca miejskiej licytacji. W sadzeniu pomoże mu prezydent miasta Krystian Kinastowski. Akcję zaplanowano na wiosnę.
Różnica między sumą jaką ma miasto, a ofertami firm, które wystartowały w przetargu wynika ze wzrostu cen materiałów, płac oraz inflacji. Kalisz pierwszy przetarg unieważnił i ogłosił drugi. Liczy, że tym razem znajdzie się wykonawca, który zmieści się w starym kosztorysie i wyznaczonym czasie.
Jedna z nastolatek została ciężko ranna. Z powodu urazu kręgosłupa przeszła zabieg. Drzewo runęło na dziewczyny w ciepły i bezwietrzny dzień. Przypadki zdrowych i dorodnych konarów odłamujących się od drzew zdarzają się coraz częściej.
Nowe nasadzenia w miastach przyjmują się trudniej, trzeba przeznaczyć wiele lat i sporo pieniędzy na ich pielęgnację, a i tak nie ma pewności, że pożyją dłużej niż 20-30 lat. Przykład: Poznań, Kalisz. Tu nowe drzewa umierają lub atakują je choroby.
- Każde drzewo można ocalić i wykorzystać jako naturalny element inwestycji - mówi arborysta Leszek Kwiasowski. Inaczej twierdzą władze Kalisza i nie zamierzają zmieniać planów wycinki starych lip przy Sulisławickiej. Droga będzie poszerzona kosztem zieleni i uczniów szkoły, na terenie której drzewa rosną.
Przeciw wycince ponad 200 drzew protestują mieszkańcy ulicy Torowej i okolicznych ulic. Chcą, by ścieżka rowerowa była kręta, omijając drzewa, które sami posadzili wiele lat temu. Teraz mają one pójść pod topór z powodu budowy tzw. Północnej Ramy Komunikacyjnej Ostrowa.
O planach wycinki przy remontowanej ul. Częstochowskiej w Kaliszu alarmuje aktywista miejski Maciej Błachowicz. - Miasto wciąż odmienia słowo zieleń przez wszystkie przypadki, jednak nie tylko tej zieleni szczególnie nie widać, ale jak widać, nadal tnie się drzewa. Czyżbyśmy szykowali sobie piekło na ziemi? - pyta
- Drzewa były w złym stanie. Prosili o to sami mieszkańcy - tłumaczą decyzję o wycięciu ośmiu dębów na kaliskim Tyńcu urzędnicy. - Dęby były piękne, było to siedlisko ptaków - mówi czytelniczka "Wyborczej", która zadzwoniła do nas z interwencją, kiedy zaczęło się usuwanie drzew.
Pomalował drzewa farbą i wywiercił dziury w konarach. Mieszkaniec Domasłowa w powiecie kępińskim najprawdopodobniej chciał, żeby rośliny rosnące na terenie Dziennego Domu Seniora uschły. Mężczyzna odpowie z ustawy o ochronie przyrody.
Moda kieszonkowa dotarła do Pleszewa w Wielkopolsce. W mieście powstał pierwszy minipark, w którym drzewa posadzili sami mieszkańcy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.